sobota, 31 października 2015

Problemy ładnych ludzi

Świat jest dziwny.
Widziałem się ostatnio z BUK-iem (BUK - Bardzo Urodziwy Kolega).
Jego historia jest w sumie prosta, natykacie się na podobne bardzo często: ma za sobą długoletni związek, zakończony przykrym rozstaniem. Aktualnie stara się trzymać z daleka od wszelkich emocjonalnych zawirowań, co niestety nie jest mu dane, bo każdy nowo poznany chłopak po krótkim czasie zaczyna mu wysyłać sygnały, że chętnie przeszedłby od kumpelstwa do czegoś więcej.
Na to właśnie skarżył się BUK podczas naszego spotkania. Zabawne - o ile ja wiele bym dał, żeby ludzie zaczęli chcieć ode mnie tego czegoś więcej, dla niego zdaje się to być autentyczną niedogodnością.
(Choć pewnie jest w tym też trochę kokieterii, bo z drugiej strony sprawiał wrażenie lekko rozczarowanego, że ja mogę tak po prostu NIE tracić dla niego głowy)
Ot, piękni ludzie i ich problemy.


U mnie internetowe testy psychologiczne diagnozują ciężką depresję i ogólnie masę niefajności bez nadziei na polepszenie (i może coś w tym jest, bo mam wściekłego promotora na karku), ale tyle jeszcze faktów, plotek (Boy George np. niedawno ujawnił, że spał z Princem: 1. - czy jest ktoś, kto z nim NIE spał?; 2. - czy kogokolwiek to naprawdę, NAPRAWDĘ obchodzi?), filmów, książek i albumów muzycznych przydałoby się poznać, że nie chcę się tym na razie przejmować.


SongPop (taka gra na fejsie, w której chodzi o odgadywanie tytułów piosenek) jasno daje do zrozumienia, że beznadziejnie zafiksowałem się na muzyce lat 80. i 90.
Chyba najwyższy czas to nadrobić, c'nie?

poniedziałek, 26 października 2015

Witajcie w nowej Polsce

Moja reakcja po ogłoszeniu wyników wyborów była mniej więcej taka:

Tom Hiddleston


























Aktualnie jestem na etapie racjonalizacji, powtarzania jak mantry, że mleko się rozlało i nie ma sensu nad nim płakać. Będzie ciężko, ale z pewnością momentami też bardzo zabawnie - przypomnijcie sobie tylko torebkę Tinky Winky'ego, parzące się osiołki czy homoseksualnego słonia z poznańskiego zoo.

Teraz, kiedy w rządzie nie będzie już żadnego "lewactwa", ciekawie mnie tylko jedno: w imię czego patridioci zdemolują w tym roku Warszawę z okazji Święta Niepodległości? Jakieś pomysły?

sobota, 24 października 2015

Zaśpijmy specjalnie...

Brzydka część jesieni niesie ze sobą - oprócz nieciekawej aury -  szereg dolegliwości psychosomatycznych, senność i całkowite rozmemłanie. Na szczęście jutro wylegujemy się godzinę dłużej. W listopadzie ludzie w ogóle powinni zasypiać jak muminki i budzić się, dajmy na to, z początkiem kwietnia. Ktoś To Wszystko™ źle zorganizował...

Z powodu swoich barier nie poznałem dwóch ciekawych osób, publicznych działaczy.
Ech, dlaczego tak trudno jest przełamać nieśmiałość i na osobności rozpocząć rozmowę?
Swoją drogą - czasem bardzo chciałbym sam zacząć się gdzieś udzielać, robić coś dla innych, ale kiedy uświadamiam sobie, z czym to jest związane, chcenie wyparowuje, zanim dojdzie do jakichkolwiek konkretów...
Wymieniłem za to trochę niezobowiązujących uprzejmości z innymi nowo spotkanymi ludźmi (w tym jedną lesbijką - dziwne, ale nie znam dotąd żadnej wyoutowanej lesbijki). Co z tego będzie - zobaczymy.

Zaliczyłem filmowe biografie: Bessie (Queen Latifah) i Żelazną Damę (Meryl Streep), obydwie bardzo sprasowane. Nie lubię filmów biograficznych, które nie budzą zaciekawienia swoimi bohaterami, nie zmuszają po seansie do szukania informacji o tych ludziach. A takich niestety kręci się ostatnio coraz więcej. Na szczęście w Damie można było przez krótką chwilę zawiesić wzrok na kimś innym, niż Meryl (która nieznośnie przytłoczyła sobą cały film):

Harry Lloyd jako młody Denis Thatcher
















Brak kogoś bliskiego w ostatnim tygodniu ostro dawał się we znaki, a dziś - po długim milczeniu - napisał TZC. Myślicie, że było to coś w stylu "zaczęło mi ciebie brakować"? Nic bardziej mylnego. Otóż ciekawiły go wyniki jutrzejszych wyborów. Tak! Tak właśnie!
A niech idzie w cholerę, razem z całym tym głosowaniem.

Resztę dnia spędziłem głównie na wciskaniu przycisku "repeat" pod tą piosenką.
Ostatni raz czułem się tak przy debiucie Anji Plaschg.
(Niepokojące jest takie samoistne odgrzebywanie się wrażeń. Brrr!)


czwartek, 15 października 2015

Nikt nam tyle nie da, ile oni nam obiecają

Wyborcze kuszenie trwa w najlepsze.
Patrzę sobie na plakaty tych wszystkich kandydatów (nie tyle intencjonalnie, co same pchają się przed oczy) i konstatuję, że w większości to te same twarze, które już ileś razy tam widziałem, tylko z kampanii na kampanię coraz starsze i grubsze.
Rozumiem, że doświadczenie w polityce się liczy, ale co z powiedzeniem o starym psie i nowych sztuczkach? Jak w tej sytuacji liczyć na zmiany?

Wczoraj w skrzynce na listy znalazłem czekoladowego cukierka od pani, która nazywa się Michałek.
To sympatyczne, jasne, ale jeszcze z tydzień i osiągnie takie natężenie, że będę się bał otworzyć lodówkę...

(źródło - PiktoGrafiki Sikora: http://www.piktografiki.com)




















Choć bywają też dziwne sytuacje. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ten plakat (na ulicy, z daleka) miałem wrażenie, że facet na nim hajluje. Trochę mnie to zdziwiło, trochę oburzyło, ale pomyślałem, że przy wszystkich niepokojących rzeczach, które się teraz w Polsce dzieją... W niektórych, coraz śmielej sobie poczynających środowiskach, takie gesty są przecież mile widziane i odbierane jednoznacznie pozytywnie - jako wyraz miłości do ojczyzny. Sam nie wiem, co jest smutniejsze - to, że chyba popadam w paranoję, czy to, że otoczenie daje do tego podstawy...

(źródło: https://www.facebook.com/jacek.kowalski.polityk)
















Podczytuję dziennik Mihaila Sebastiana (nie pytajcie, jak na to trafiłem - kolejna Długa i Nudna Historia) i najbardziej ze wszystkiego dziwi mnie, że równo 80 lat temu ten człowiek, pomiędzy słuchaniem koncertów muzyki poważnej i spotkaniami z elitą intelektualną ówczesnej Rumunii, przeżywał swoje zakochanie tak, jak pewnie każdy współczesny dwudziestokilkulatek.
Choć z tego, co pisze, sprawa jest raczej przegrana, mimo wszystko trzymam za niego kciuki.
To silniejsze ode mnie.
(Zupełnie na marginesie - był hetero)