poniedziałek, 30 marca 2015

Wiosna? A na co to komu?

Wiosny nieodmiennie wpędzają mnie w depresję.

TZC wyjechał na Bardzo Ważne Szkolenie. Jak zwykle w takich sytuacjach zerwał ze mną kontakt (jego łatwość w odsuwaniu mnie może konkurować jedynie z moją umiejętnością świadomego przymykania oczu na pewne sprawy, ale to raczej materiał na sesję psychoterapeutyczną, nie blogową notkę) i Bóg raczy wiedzieć, kiedy to się zmieni.

Dobrzy znajomi są zakochani (No błagam cię, w kelnerze?! Masz coś do kelnerów? Nie, tylko jesteś tak jakby jego przełożonym, to nieprofesjonalne), w trakcie rozmnażania (to naprawdę już trzecie?!) albo pochłonięci przez pracę/jakieś hobby (no, mają swoje życia po prostu). Potencjalni nowi znajomi mieszkają w innych województwach...

Wszyscy się do siebie garną, a gdybym ja miał powiedzieć, kiedy ostatni raz czułem się pożądany, musiałbym chyba cofnąć się pamięcią o dekadę.

Na domiar złego powinienem zbierać materiały do pracy magisterskiej. I w końcu się za nią zabrać...

Oczywiste więc, że najlepsze, co w tej sytuacji można zrobić, to zacząć oglądać seriale!
Listę zgapiłem od Rozpieprzonych, mam już za sobą Please Like Me, Looking i Vicious. W kolejce czeka Cucumber. Co ciekawe, do gustu najbardziej przypadł mi Vicious, choć zawsze uważałem, że sitcomy są dobre dla Amerykanów (nie grzeszą inteligencją, więc trzeba im podpowiadać, kiedy powinni się śmiać) i Brytyjczyków (bo angielski humor jest na tyle specyficzny, że bez podłożonego śmiechu można przegapić dowcip). Jednak takiej żonglerki słownej i docinków już dawno nie słyszałem! Wisienką na torcie była obecność w obsadzie - obok prawdziwych mistrzów aktorstwa - Iwana Rheona, na którym bardzo przyjemnie zawieszało się wzrok ;)

Iwan Rheon (źródło: www.comedy.co.uk)



















Żeby streścić, ale za dużo nie zaspojlerować: główni bohaterowie to Freddie i Stuart (Ian McKellen i Derek Jacobi - prywatnie od dawna wyoutowani geje) - para zgryźliwych, próżnych i zmanierowanych ciot z prawie pięćdziesięcioletnim stażem, regularnie spotykająca się ze swoimi znajomymi: nie pierwszej świeżości wampem Violet, przesympatyczną sklerotyczką Penelope i zgredowatym Masonem, z którymi wymieniają mniej lub bardziej dosadne złośliwości. Monotonię ich egzystencji przerywa wprowadzenie się do mieszkania piętro wyżej urodziwego i przyjacielskiego, choć niezbyt rozgarniętego chłopaka, Asha. Zetknięcie tych osobowości zaowocuje wieloma zabawnymi sytuacjami i karkołomnymi dialogami. Jeśli lubicie sarkastyczny humor, ten króciutki serial (liczy zaledwie 7 odcinków, choć podobno powstaje właśnie drugi sezon) na pewno Was nie rozczaruje!


niedziela, 8 marca 2015

Ten Dzień

Tak, więc dziś jest Ten Dzień...
Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, czego może sobie życzyć kobieta, więc drogie Panie, z okazji Waszego święta niech Wam się po prostu spełni wszystko to, o czym w głębi serca marzycie.
Specjalnie dla Was:

obowiązkowy kwiatek:


















i bardzo kobieca piosenka:

sobota, 7 marca 2015

Kurwa - dobra, bo polska

Kolega mój (Grzeczny, Ułożony Chłopiec - każdy zna przynajmniej jednego takiego) stwierdził, że za dużo przeklinam jak na osobę z wyższym wykształceniem. Nie dbając o kulturę języka, ponoć staję się podobny żulowi spod Biedronki. Jasne, mądralo - najpierw znajdź mi żula, który wychwytuje różnicę między epistemologią a epistolografią, potem pogadamy...
Tak w ogóle to nic nie mam do żuli - niektórzy bywają całkiem sympatyczni.
Po prostu chodzi mi o to, że oprócz bycia bramą do kariery (humanistyczne? he, he, hemoglobina!), wykształcenie daje przede wszystkim wolność wyboru i możliwość wchodzenia gładko w rozmaite konwencje. Innymi słowy: jedni używają wulgaryzmów dlatego, że nie znają nic innego, są na nie skazani, inni - bo to im urozmaica życie. Albo bawi. No.
A jedyne, do czego zobowiązują studia, to niezależne myślenie. Myślenie w ogóle. Takie jest moje zdanie.


Z rzeczy mniej poważnych: 20 lat temu z okładem pewna dziewczyna zastanawiała się, o co w Tym Wszystkim™ może chodzić? W ubiegłym roku, już jako dojrzała kobieta, wzięła ślub z damą swego serca, a dokładnie tydzień temu urodził im się pierwszy synek. Nie mam pojęcia, czy to przybliżyło Lindę Perry do rozwiązania zagadki życia, ale obu paniom serdecznie gratuluję, a maluchowi życzę, by się zdrowo i szczęśliwie chował.