poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Człapanie naprzód

Czytam.
Głównie książki dotyczące homoseksualizmu (I Remember Joego Brainarda, Geje i lesbijki. Życie i kultura pod red. Roberta Aldricha).
Wiem już, jaki związek w starożytnej Grecji miało królicze mięso z byciem pasywnym, że w wyniku hołubienia przez środowisko filmowej adaptacji Czarnoksiężnika z Oz gejów nazywano "przyjaciółmi Dorotki", jak blisko w pewnym okresie było kulturystyce do gejowskiej quasi-erotyki (beefcake magazines) i dlaczego Y.M.C.A. Village People było w istocie puszczeniem perskiego oka do branżowej części ich fanów (To oni mieli jeszcze jakichś innych? Serio?).

Oglądam.
Za trzecim podejściem udało mi się przebrnąć przez Boyhood. To trochę jak fabularna wersja gry The Sims, tylko że w Simsach można wpływać na bieg wydarzeń. I są te zabawne, zielone kryształki nad głowami postaci.
Odkrywam zalety seriali jako protezy prawdziwego życia ("Tylko kaleki potrzebują protez", rzekła moja znajoma. Ale Gra o tron... i Downton Abbey... i Spojrzenia...).

Słucham.
Chwilowo namiętnie i na okrągło Electric Warrior T.Rexa.
Nie wiem, czy słusznie, ale znajduję ją kretyńsko optymistyczną.



Staram się nie myśleć za wiele.
Żyję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz