sobota, 4 kwietnia 2015

W dołku

Jestem ekstremalnie nieszczęśliwy.
Mój dwudziestojednoletni kolega został dziś przedstawiony rodzicom swojego chłopaka.
Nie zrozumcie mnie źle - cieszę się, że mu się układa, to naprawdę sympatyczny człowiek i życzę mu jak najlepiej.

Po prostu wiedza, że tuż obok są ludzie, którzy stanowią ważną część życia innych, uprawiają seks z miłości, rozmawiają i tęsknią za sobą, dzielą jakieś aspekty codzienności, ze wzmożoną siłą uświadamia mi mizerność mojej własnej egzystencji.

To przecież takie proste, takie ludzkie, banalne - wydawać by się mogło, że każdy doświadcza tego przynajmniej raz w życiu. Przecież, do cholery, nie chodzi o urodzenie się w rodzinie sułtana Brunei, zdobycie panowania nad światem czy dokonanie jakiegoś epokowego przełomu!
Uśmiech pojawiający się na twarzy, kiedy wracasz wieczorem tramwajem i odbierasz telefon z pytaniem, jak minął ci dzień, wysłuchiwanie marudzenia, kiedy druga osoba umiera na przeziębienie, mówienie o kimś "mój...", wspólne jedzenie posiłków, spieranie się o to, kto ma wyrzucić śmieci, a kto pozmywać i u czyjej rodziny w tym roku spędzi się święta...
No, te wszystkie bzdety, które pierdyliardom ludzi na całym świecie przychodzą tak bezrefleksyjnie, że nawet przestają je zauważać.

Dlaczego na mnie czeka jedynie szarość, zimne, puste łóżko i kaktus do pogadania?
I wszystko wskazuje na to, że tak pozostanie aż do usranej śmierci.
Karma to suka.

(Wspominałem już, że chwilowo jestem ekstremalnie nieszczęśliwy?)


1 komentarz:

  1. coś ten dołek przykry.
    przy okazji Świąt życzę Ci więcej spokoju, odpoczynku i bardziej optymistycznego spojrzenia na własną przyszłość.

    OdpowiedzUsuń