środa, 1 kwietnia 2015

Bez żartów

Macie dość primaaprilisowych żartów i tego, że od rana wszyscy próbują zrobić Was w konia? Dobrze trafiliście, bo tu dziś będzie poważnie!
Miałem napisać, że jest źle, nieciekawie i byle jak.
Tylko czy na pewno...?

Zagospodarowałem nową półkę na książki (brawo, Lucy Jordan!), na ułożenie czekają świeżo kupione, dobre na osobę 5 kilogramów lżejszą (cieplej będzie, to się zrzuci, panie kierowniku), za to piekielnie seksowne ubrania (chociaż raz spójrz na mnie tak cielęcym wzrokiem, jakim ja zawsze patrzę na ciebie, please, please, please...), gdzieś tam coraz bliżej majaczy rozpoczęcie pracy magisterskiej (nie dajcie się nabrać, w gruncie rzeczy to uwielbiam - marudzenie jest jedynie elementem image'u)...

A ja siedzę, spożywam coś kawopodobnego o smaku orzechowym, na twarzy schnie mi paciaja z glinką szarą. Jasne, jest trochę zbędnie i samotnie, ale z drugiej strony - żadnego faceta, gderającego gdzieś za plecami czy (co jeszcze gorsze!) rozwrzeszczanych dzieciaków.
(Miałeś rację - nigdy tak nie było dobrze, jak teraz
 Piję kawę i nic właściwie mi do szczęścia nie trzeba)

Jak zwykle przed Wielkanocą myślę o cykliczności, Inannie i jej zejściu do podziemi (to mój ulubiony mit, mówiący o zmartwychwstaniu; w gruncie rzeczy jest bardzo feministyczno-gejowski, z siostrą-suką i wiarołomnymi kochankami - dałoby się z tego wysmażyć niezłą tragedię w kampowych ramkach).
Oglądam obrazy Henry'ego Scotta Tuke'a. Do wczoraj nie miałem pojęcia o jego istnieniu (przebacz mi, Matko Boska Kwietna!), a to dokładnie to, czego mi było trzeba - słońce, morze, młodość, nagość. Idylla, beztroska i nieskrępowanie. Silny ładunek homoerotyzmu przy jednoczesnym braku wyuzdania (ach, to se nevrati!). On jeszcze zawiśnie! Na mojej ścianie zawiśnie!

Że też człowiek zawsze trafi na coś, co go zachwyci, i to zazwyczaj wtedy, kiedy jest naprawdę źle. Może więc nigdy nie jest aż tak beznadziejnie, jak sądzimy?

Henry Scott Tuke, Boys Bathing (1908)


























Tęsknię za starym Placebo.
Odkąd Molko postawił na młodzieżowość i amerykańskie brzmienie, nie tworzą już takich perełek. Może i branie u gimbolicealistów mają teraz większe, może kasiora płynie szerszym strumieniem, ale niech mi ktoś z ręką na sercu powie, że czegoś w ten sposób nie stracili.
No, powie tak ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz